Cyprysy są jednym z symboli Val d’Orcia, a może i całej Toskanii. Kiedy podróżowałem po dolinie Orcii, co chwilę zatrzymywałem samochód, aby zrobić zdjęcie cyprysom. Chłonąłem też ich widok, aby nasycić pamięć widokami Italii. Po przyjeździe do Polski zacząłem przeglądać zdjęcia i miałem dwojakie uczucia. Przypominało mi się piękno toskańskich krajobrazów, a jednocześnie czułem, że serce zapamiętuje widoki inaczej, niż matryca aparatu fotograficznego.
Cyprysowe przystanki
Każdy przystanek, podczas którego fotografuję cyprysy,ma na celu naładaowanie akumulatorów przed długą zimą i kolejną podróżą do Italii. Wspaniale opisał takie przystanki Marek Zagańczyk w zbiorze esejów „Cyprysy i topole” zmierzając w kierunku Monte Amiata:
Ten widok toskańskiej doliny jest dla mnie wzorem doskonałości i znakiem chwil szczęśliwych. W dni jesienne i zimowe noszę go w pamięci jak talizman i szukam dla niego godnego odpowiednika wśród północnych pejzaży. Są przecież miejsca piękniejsze, choćby na złączeniu gór i wody, alpejskie jeziora, nadmorskie siedliska, a jedna nie są na miarę doliny, skrywającej w swym wnętrzu rzekę, której właściwie nie ma, i gdyby nie nazwa, nik w Dolinie Orcii nawet by o niej nie pomyślał.
Marek Zagańczyk, Cyprysy i topole, Zeszyty literackie, Warszawa 2012, s. 19.
Gdzie nie spojrzysz – cyprysy
Cyprys włoski (Cupressus sempervirens L.), czyli cyprys wiecznie zielony, przywędrował do Italii z a Azji południowo-zachodniej. Jest popularny w całym obszarze śródziemnomorskim, ale dla Val d’Orcia stał się znakiem rozpoznawczym.
Podobno, kiedyś samotne kępy cyprysów służyły polowaniu na ptaki. Zgrupowania drzew przyciągały skrzydlatych wędrowców, a tam czekały już na nich rozpięte sieci do chwytania ptaków.
Na szczęście dzisiaj cyprys pełni tylko rolę ozdobną i jest sadzony, wzdłuż dróg i alei, na terenach parkowych, w ogrodach i na cmentarzach.
Nagroda dla tych, którzy nie żyją w pośpiechu
Często mam kłopot z fotografowaniem w czasie podróży i potem, tak jak w przypadku mozaik w Rawennie, muszę wracać to samo miejsce kilka razy, aby wykonać zadowalające mnie zdjęcie. Muszę i chcę…
Podobnie jest z toskańskimi cyprysami. Najlepiej je fotografować w tzw. złotych godzinach, czyli po wschodzie i przed zachodem słońca, kiedy występuje szczególne oświetlenia. Do tego warto uwzględnić, gdzie będzie słońce, kiedy przymierzamy się do sfotografowania danego obiektu i wcześniej wybrać miejsce, z którego będziemy robić zdjęcia.
I jeszcze zabrać ze sobą i rozstawić statyw…
Dodatkowo nasze cyprysy mogą się prezentować różnie w różnych porach roku…
Tymczasem jestem w danym regionie kilka dni, a przy wybranej atrakcji cyprysowej godzinę, a czasem kilkanaście minut…
Po przeglądnięciu zdjęć zrobionych w podróży, często okazuje się, że najpiękniejsze obrazy mamy zapisane we własnej pamięci, a nie w pamięci aparatu fotograficznego. Niech tak zostanie…
Wyniosłe i dumne cyprysy są jak strażnicy, którzy patrolują drogi i wzniesienia. Pięknie to wygląda.
Jak Cyprysy to film Gladiator 🙂
Cyprysy są bardzo ładne, ale ja je lubie tylko wtedy gdy rosną nieregularnie. W naszym mazowieckim krajobrazie przydałyby sie do rozbijania jego monotonii. Rolę cyprysów mogłyby pełnić topole włoskie. Ale niestety występują coraz rzadziej. Kiedyś przepięknie one wyglądały w Tylmanowej, w tamtejszym przełomie Dunajca na tle pasma Lubania i Dzwonkówki. Dawno juz ich nie ma, prawdopodobnie przeszkadzały zmotoryzowanym. We Włoszech jakoś dało się pogodzić sprzeczne interesy zmotoryzowanych i ochrony krajobrazu.