Hugo Steinhaus – słynny polski matematyk, profesor Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie, a po 1945 roku profesor Uniwersytetu Wrocławskiego – wielokrotnie odwiedzał Włochy. Kilkakrotnie przebywał też w Wenecji, co zapisał skrzętnie w swoich wspomnieniach.
Pierwsza podróż Steinhausa do Wenecji
Pierwsza wizyta Hugo Steinhausa w Wenecji miała miejsce w 1911 roku, kiedy wybrał się w podróż do Włoch po zdaniu rygozorum, czyli egzaminu doktorskiego. Oto jak opisuje (a właściwie nie opisuje) swą podróż (Wspomnienia i zapiski, Oficyna Wydawnicza Atut, Wrocław 2002, s. 76):
Z Mediolanu pojechałem do Wenecji, której nie będę opisywał, bo musiałbym jak Bukacki z Rodziny Połanieckich powiedzieć, że „widziałem pod Ponte Rialto skorupkę z jajka płynącą obok łupiny pomarańczowej. Fala uniosła nagle skorupkę do łupiny i popłynęły razem” – ale nikt by mi nie uwierzył, mimo autorytetu Sienkiewicza.
Z krótkiej notki możemy dowiedzieć się, że Steinhausa najbardziej ciekawiła architektura, a w szczególności Bazylika San Marco, którą określa mianem „najdziwniejszej na świecie” (ibidem):
Kościół św. Marka to najdziwniejszy kościół na świecie; tylko w tym miejscu między lądem a morzem, między Wschodem a Zachodem mógł powstać, zarazem włoski i bizantyński, którego ściana boczna od strony Pałacu Dożów ma w swoich marmurach wszystkie pastelowe kolory muszelek znajdowanych na plaży Lido. (…) Wnętrze ozdobione mozaikami na złotym tle ma nie tylko hieratyczny prymitywizm, ale i perwersję (sic!) Wschodu.
Smażenina u Bauera
Kolejną podróż – z rodzicami – odbył Steinhaus w 1913 roku (Wspomnienia i zapiski, op. cit., s. 81) i podzielił się z nami uwagami kulinarnymi:
Pojechaliśmy do Wenecji i mieszkaliśmy w hotelu Bauer (obecnie luksusowy hotel pięciogwiazdkowy). Kuchnia tam była wiedeńska. Przez okno dolatywał zapach ryb – to jakiś biedak piekł coś na ulicy, w pobliżu, na oliwie. Wolałbym jeść tę smażeninę zamiast sznycli przyrządzonych na maśle przez pana Bauera.
W czasie swojego pobytu w Wenecji, Steinhaus wypatrzył też ekipę filmową, a wśród nich „blondynkę modną jak z Vogue” oraz jej filmowego partnera (ibidem):
Moje siostry i ja obejrzeliśmy się: parę obserwował jakiś zazdrosny czarny charakter, a opodal stał fotograf kręcący całą scenę. Gdy już dobiliśmy do brzegu, cała trupa poszła na plac św. Marka karmić gołębie i dać się z nimi kręcić na tle Campanili, właśnie świeżo odbudowanej. Musiał wyjść z tego potem niemały kicz!
Matematycy w Wenecji
Trzecia wizyta Steinhausa w Wenecji miała miejsce przy okazji wyjazdu kongres matematyczny w Bolonii w 1929 roku. Swoją drogą, jaka była wówczas pozycja polskiej matematyki na świecie, skoro obok Hugo Steinhausa, ze Lwowa przyjechali Antoni i Zbigniew Łomniccy, Stożek, Ruziewicz, Żyliński, Banach, Łomnicki junior, Chwistek, Kaczmarz, Nikliborc i Schauder (op. cit., s. 118). Jadąc do Bolonii i wracając matematycy wstąpili do miasta św. Marka. W drodze powrotnej zamieszkali na Lido przy ulicy Quatro Fontane (op. cit. s. 122):
(…) willa nasza znajdowała się bliżej laguny niż morza, więc cena za duży pokój była znacznie niższa, a wygoda większa niż w Wenecji, gdzie moskity nie dają spać.
W Wenecji wyjechaliśmy windą na Kampanilę, żeby oglądać laguny o zachodzie; jest to widok rzadkiej piękności.
Tak to onegdaj podróżowali i opisywali swoje podróże nasi lwowscy matematycy…