Swój egzemplarz książki Władysława Andersa „Bez ostatniego rozdziału” kupiłem ponad 30 lat temu na stoisku z książkami w przyziemiu kościoła św. Wawrzyńca we Wrocławiu. Po wyjściu z mszy św. odprawianej przez „Orzecha”, wszedłem do niewielkiego pokoiku, gdzie były wyłożone książki trudno dostępne w oficjalnych księgarniach. Poprosiłem o książkę napisaną przez generała Andersa, która towarzyszy mi we włoskich podróżach i podpowiada przy pisaniu tekstów na bloga.
Polskie losy
Generał Władysław Anders, spisując swoje wspomnienia z lat 1939-1946, przekazał potomnym, nie tylko własny pamiętnik, ale przede wszystkim ilustrację losów narodu polskiego zaatakowanego przez hitlerowskie Niemcy i Związek Sowiecki.
Książka obejmuje wojnę 1939 roku w Polsce, czas uwięzienia Władysława Andersa przez NKWD, tworzenie Armii Polskiej w ZSRS, pobyt żołnierzy na Bliskim Wschodzie, walki 2. Korpusu we Włoszech oraz czas od zakończenia działań wojennych.
Rozpoczyna się 1 września 1939:
Jestem w Lidzbarku nad granicą Prus Wschodnich, jako dowódca nowogródzkiej brygady kawalerii złożonej z czterech pułków, wzmocnionej artylerią, baonem piechoty, lekkimi samochodami pancernymi i innymi drobnymi oddziałami. Wchodzimy w skład armii Modlin (…).
a kończy się, jakże znamiennym rozdziałem: CIEŃ ROSJI PADŁ NA ŚWIAT:
Jakże niewielka przestrzeń dzieli nsa stąd do Kraju, jakże krótki jest odcinek, którego przebycie mogłoby zamknąć krąg naszej pielgrzymki. A jednak odcinek ten jest nie do przebycia. Od naszych domów, od naszej ojczyzny oddzieliła nas w środku Europy Rosja sowiecka, która przed wojną była za naszą ścianą wschodnią. Geografia Europy zmieniła się jak nigdy.
Na koniec Władysław Anders dopisuje gorzkie słowawielkiego patrioty:
Kończąc tę książkę, kreślę jej tytuł:
„Bez ostatniego rozdziału”…
Nie tylko dlatego, że dla nas, Polaków, bieg zdarzeń, rozpoczęty uderzeniem Niemiec na Polskę 1 września 1939 i wybuchem wojny światowej, nagle, w r. 1945, przerwał się. Dla innych sprzymierzonych wojna kończyła się zwycięstwem. Dla Polski nie.
Żyjemy teraz oczekiwaniem ostatniego rozdziału tej wielkiej przygody dziejowej.
Czekamy i… wierzymy.
2 Korpus Polski we Włoszech
Połowa książki Władysława Andersa poświęcona jest działaniom 2 Korpusu Polskiego w Italii. Zapiski włoskie rozpoczynają się 6 lutego 1944 roku:
(…) ląduję w Neapolu. Dowodzę korpusem w sile blisko 50.000 ludzi. Ziemia ta nie jest obca wojsku naszemu. Historia się powtarza. Wszak stąd wyruszył Dąbrowski na czele legionów w marszu do Polski.
I tak, towarzyszymy generałowi i jego żołnierzom od pierwszych potyczek nad rzeką Sangro, przez ciężkie walki zakończone wielkim zwycięstwem – zdobycie Monte Cassino, walki na froncie adriatyckim zakończone zdobyciem Ankony, bitwę o rzekę Metauro, walki na Linii Gotów, a następnie działania na skrzydle 8. armii brytyjskiej (w Apeninach Emiliańskich), aż do zdobycia Bolonii.
Pobyt Władysława Andersa we Włoszech kończy się 31 października 1946 roku:
Na Brennerze panował już zupełny zmrok. Gdzieś od wschodu kładły się czerwono odbłyski jakby dalekiej łuny. Wolno po górskich stokach pociąg wtoczył się do pobitych Niemiec.
Wielka polityka i małe radości
Na kartach książki, oprócz żołnierskiego (generalskiego) życia, możemy znaleźć rozkazy bojowe, mapy sytuacyjne oraz plany operacji wojskowych. Ponieważ okres włoski obejmuje lata 1944-1946, odnajdziemy też zapiski dotyczące zdrady Polski w Teheranie i Jałcie, czy spotkań z wielkimi ówczesnego świata (gen. de Gaulee, gen. Leese, gen. (potem marszałek) Alexander, król Jerzy VI, premier Winston Churchill).
Przeczytamy o tragedii Powstania Warszawskiego czy procesie 16 w Moskwie, ale również o wizycie generała u Ojca Świętego na audiencji prywatnej. Podczas tej wizyty generał Anders przekazał papieżowi laskę przeora z Monte Cassino.
Były też chwile oddechu i małe radości, jak przywitanie nowego roku 1945 w Castrocaro Terme.
Koniec wędrówki
Wędrując z generałem Władysławem Andersem po Italii, dotrzemy w końcu na Polski Cmentarz Wojenny pod Monte Cassino, gdzie został pochowany dowódca 2 Korpusu. Kiedy piszę te słowa, 12 maja 2020 roku, mija właśnie 50 lat od jego śmierci. Pamiętajmy!