Z teodolitem pod Monte Cassino to książka, w której autor opisał swoje wspomnienia oficera oddziału 12 Kompanii Geograficznej działającej w ramach 2 Korpusu Polskiego. Książka zasługiwałaby na wysoką ocenę, gdyby zawierała tylko rozdziały dotyczące służby Bronisława Dzikiewicza w armii Andersa.
Z teodolitem pod Monte Cassino
Z początkowych rozdziałów dowiadujemy się wiele o nieznanych, cichych bohaterach walk 2 Korpusu m. in. żołnierzach służby geograficznej, którzy pracowicie dokonywali pomiarów geodezyjnych, rysowali mapy, tworzyli mapy plastyczne i zakładali punkty triangulacyjne. Często pod ogniem Niemców.
Bardzo ciekawe są opisy dokonywania pomiarów i tworzenia map przed bitwą o Monte Cassino, kiedy oddział pomiarowy kpt. Dzikiewicza współpracował z brytyjską 49 kompanią geograficzną i stacjonował w San Vittore.
Ale… są w książce z 1984 roku braki lub rozdziały, które nie wynikają tylko z działania cenzury (wystarczy porównać z książkami dra Adama Majewskiego).
Oto przykład: rozdział pierwszy kończy się 17 września 1939 roku i nie wiemy, co się dalej dzieje z autorem, a rozdział drugi zaczyna się zdaniem: „Jedną z najbardziej radosnych chwil w moim życiu było zwolnienie mnie z obozu pracy”.
Z teodolitem w Polsce Ludowej
Znacznie gorsze w odbiorze – dla mnie – są rozdziały książki Z teodolitem pod Monte Cassino dotyczące okresu Polski Ludowej. Tu oficer 2 Korpusu Polskiego dowodzonego przez gen. Andersa otrzymuje awans podpisany przez Bieruta, pracuje z radzieckimi towarzyszami na WAT i dochodzi do stopnia generała LWP. A prawdziwym niesmakiem napełniło mnie ostatnie zdanie książki napisane przez łagiernika i żołnierza Andersa: „Jestem szczęśliwy, że mogłem dołożyć swoją cegiełkę do odbudowy kraju i rozwoju Polski Ludowej”.