„Karpatczykami nas zwali” to solidna literatura wspomnieniowa z czasów II wojny światowej. Książka została wydana jeszcze w czasach komunistycznych, ale nie zawiera zbędnych zachwytów PRL-em czy Związkiem Sowieckim. Pojawiają się w niej również nazwiska dowódców z 2 Korpusu, włącznie z generałem Władysławem Andersem.
Od września do Monte Cassino
Tadeusz Radwański opisuje swoje żołnierskie losy rozpoczynając od wojny 1939 roku, a potem służbę w Samodzielnej Brygadzie Strzelców Karpackich przekształconej w 3 Dywizję Strzelców Karpackich (2 Korpusu).
Autor opisuje zarówno swoje szkolenie wojskowe, jak i udział w walkach w Afryce – Tobruk i Pustynia Zachodnia. Pisząc o obronie Tobruku Tadeusz Radwański wspomina o bohaterskich czynach Adolfa Bocheńskiego.
Interesujący jest też opis interludium między walkami w Afryce a kampanią we Włoszech. Autor przebywał wówczas i szkolił się w Iraku i Libanie.
W opisie walk we Włoszech wyróżnia się szczegółowe przedstawienie grozy i chwały w czasie bitwy o Monte Cassino. Tam spotykamy (wraz z autorem) doktora Adama Majewskiego – wówczas lekarza wojskowego – potem autora wspomnień.
Bój nad rzeką Chienti
Szczególnie dramatycznym fragmentem ksiązki kapitana Tadeusza Radwańskiego jest opis boju nad rzeką Chienti – jedynej bitwy przegranej przez jednostki 2 Korpusu Polskiego.
W czasie walk nad Chienti autor dostaje się do niewoli niemieckiej, a jego kompamia ponosi znaczne straty.
Nieco niedosytu pozostawiają rozdziały poświęcone pobytowi autora w niewoli. Wprawdzie możemy odtworzyć drogę, jaką przebył Radwański, ale brakuje mi szerszych opisów życia w obozie jenieckim czy kwestii spotkań z polskimi oficerami wziętymi do niewoli jeszcze we wrześniu 1939 roku.
Te drobne niedostatki, nie umniejszają walorów tej napisanej z żołnierską swadą książki.